środa, 16 grudnia 2015
środa, 11 listopada 2015
Nieodgadniona.
Z każdym porankiem dnia, otwierasz
nowe drzwi. Chwytasz za niewidzialną
klamkę, wyobraźnia słyszy szczęk otwierającego się zamka, a drzwi stają przed
tobą otworem. Przekraczasz kolejny
próg. Widzisz przed sobą pustkę wnętrza
oczekiwania, spełnienia, nadziei, zaskoczenia, której jesteś treścią i którą
zapełnisz. Samo przekroczenie progu,
jest wyzwaniem którego mimo lęku, obaw, masz za zadanie podjąć. Możesz stworzyć ogień, możesz stworzyć fale
wody, możesz stworzyć chaos, możesz stworzyć rozumienie lub beznadzieję.
Stajesz się twórcą, przyszłych chwil. Formujesz
rzeczywistość na swój sposób, malujesz jej tło. Piszesz dialogi scenariusza wydarzeń, które
mimo to zaczynają żyć, własnym życiem wraz z upływającym czasem. Musisz, zdawać kolejne egzaminy z życia. Właśnie.
Musisz je zdawać, czy chcesz? Czy,
samopoznanie jest zależne od wyniku testów? Czy, tylko potwierdzeniem tego,
czego doznałeś, przeżyłeś, doświadczyłeś. Zostawmy to, dlatego że za oknami przechadza
się piękno. Pani Jesień. Kobieta nieprzewidywalna w swych humorach. Kobieta
tajemnicza. Niekiedy, można ją uznać za Anioła. Wędruje po ziemskim padole,
roztaczając blask słońca wśród kolorowych liści, a z jej uśmiechniętego oblicza
można wyczytać radość, szczęście i miłość. Innymi razy, czuje złość. Zapewne pogniewała
się z wiatrem o jeden obłoczek, który wiatr przysłał. On to bowiem, zasłonił
jeden promyczek słońca, który nie dodał kolejnego koloru do jej barwnej sukni. Czasami bywa próżna, ale skoro wędruję
pomiędzy ludźmi, przejęła od nich tą niewielką przywarę. Bywa też przewrotna. Pięści twe ciało, swym delikatnym dotykiem
ciepła, szelestem liści opowiadając barwną baśń o miłości, wprost do twego
serduszka. Po czym potrafi poprosić deszcz, by rzęsista ulewą zgasił dopiero co
rozpalone płomienie. Bywa, że nachodzi
ją nostalgia. Pogrążona w swych myślach, zapomina o świecie. Wtedy, znajdziecie
wyjaśnienie gęstej mgły. Nagle. Staje się tancerką niedoścignioną w swych
pląsach, piruetach, figurach. Wydaje się
być szaloną, we wspólnym tańcu z wiatrem. To jednak tylko, lub aż, oddawanie
swego nastroju, chwili jedynej, być może już nigdy nie powtarzalnej, której
nikomu nie wolno zmarnować. Tańczą z nią kolorowe liście, tańczy z nią wiatr,
tańczy z nią cały świat. Dołącz do niej,
daj się ponieść, choćby pod kopułę nieba błękitnego, jeśli choć chmurnego, to
nic, po prostu tańcz. Wtedy twoje miejsce jest wszędzie, na ziemi i konia
wiatru grzbiecie. Który swymi kopytami krzesze iskry z których gwiazdy
powstają. Byś mógł człowieku, z jednej na drugą przeskakiwać. Abyś wreszcie dotarł
do drogi mlecznej, na której, swe ciało zmęczone byś mógł ułożyć i szalejącemu
sercu dać odpoczynek. Pani Jesień,
rozkocha ciebie w sobie, po czym odejdzie i każe czekać. Lecz ty już tego nie
wiesz, czy z ze swym powrotem pozostanie uczucie. Czy też pokocha innego a ty
pozostaniesz samotny, zawiedziony lecz ze wspomnieniem dawnego, wtedy
przeznaczonego dla ciebie uczucia. Lecz wcale tak być nie musi, po prostu odejść
musiała, ale mimo długiej rozłąki jej miłość, do ciebie pozostała. Z
każdym porankiem dnia, kiedy otwierasz nowe drzwi. Możesz za nimi spotkać
właśnie ją, naprzeciw której staniesz właśnie ty.
Z każdym porankiem dnia, otwierasz nowe drzwi. Chwytasz za niewidzialną klamkę, wyobraźnia słyszy szczęk otwierającego się zamka, a drzwi stają przed tobą otworem. Przekraczasz kolejny próg. Widzisz przed sobą pustkę wnętrza oczekiwania, spełnienia, nadziei, zaskoczenia, której jesteś treścią i którą zapełnisz. Samo przekroczenie progu, jest wyzwaniem którego mimo lęku, obaw, masz za zadanie podjąć. Możesz stworzyć ogień, możesz stworzyć fale wody, możesz stworzyć chaos, możesz stworzyć rozumienie lub beznadzieję. Stajesz się twórcą, przyszłych chwil. Formujesz rzeczywistość na swój sposób, malujesz jej tło. Piszesz dialogi scenariusza wydarzeń, które mimo to zaczynają żyć, własnym życiem wraz z upływającym czasem. Musisz, zdawać kolejne egzaminy z życia. Właśnie. Musisz je zdawać, czy chcesz? Czy, samopoznanie jest zależne od wyniku testów? Czy, tylko potwierdzeniem tego, czego doznałeś, przeżyłeś, doświadczyłeś. Zostawmy to, dlatego że za oknami przechadza się piękno. Pani Jesień. Kobieta nieprzewidywalna w swych humorach. Kobieta tajemnicza. Niekiedy, można ją uznać za Anioła. Wędruje po ziemskim padole, roztaczając blask słońca wśród kolorowych liści, a z jej uśmiechniętego oblicza można wyczytać radość, szczęście i miłość. Innymi razy, czuje złość. Zapewne pogniewała się z wiatrem o jeden obłoczek, który wiatr przysłał. On to bowiem, zasłonił jeden promyczek słońca, który nie dodał kolejnego koloru do jej barwnej sukni. Czasami bywa próżna, ale skoro wędruję pomiędzy ludźmi, przejęła od nich tą niewielką przywarę. Bywa też przewrotna. Pięści twe ciało, swym delikatnym dotykiem ciepła, szelestem liści opowiadając barwną baśń o miłości, wprost do twego serduszka. Po czym potrafi poprosić deszcz, by rzęsista ulewą zgasił dopiero co rozpalone płomienie. Bywa, że nachodzi ją nostalgia. Pogrążona w swych myślach, zapomina o świecie. Wtedy, znajdziecie wyjaśnienie gęstej mgły. Nagle. Staje się tancerką niedoścignioną w swych pląsach, piruetach, figurach. Wydaje się być szaloną, we wspólnym tańcu z wiatrem. To jednak tylko, lub aż, oddawanie swego nastroju, chwili jedynej, być może już nigdy nie powtarzalnej, której nikomu nie wolno zmarnować. Tańczą z nią kolorowe liście, tańczy z nią wiatr, tańczy z nią cały świat. Dołącz do niej, daj się ponieść, choćby pod kopułę nieba błękitnego, jeśli choć chmurnego, to nic, po prostu tańcz. Wtedy twoje miejsce jest wszędzie, na ziemi i konia wiatru grzbiecie. Który swymi kopytami krzesze iskry z których gwiazdy powstają. Byś mógł człowieku, z jednej na drugą przeskakiwać. Abyś wreszcie dotarł do drogi mlecznej, na której, swe ciało zmęczone byś mógł ułożyć i szalejącemu sercu dać odpoczynek. Pani Jesień, rozkocha ciebie w sobie, po czym odejdzie i każe czekać. Lecz ty już tego nie wiesz, czy z ze swym powrotem pozostanie uczucie. Czy też pokocha innego a ty pozostaniesz samotny, zawiedziony lecz ze wspomnieniem dawnego, wtedy przeznaczonego dla ciebie uczucia. Lecz wcale tak być nie musi, po prostu odejść musiała, ale mimo długiej rozłąki jej miłość, do ciebie pozostała. Z każdym porankiem dnia, kiedy otwierasz nowe drzwi. Możesz za nimi spotkać właśnie ją, naprzeciw której staniesz właśnie ty.
czwartek, 29 października 2015
Nieświadomość.
Bywają dni, spowite nieświadomością. Bywają dni, nieprzejrzyste. Bywają dni, z zagadką w tle. Bywają dni, też oczywiste. Przychodzi ktoś, kto uśmiech ma. Na każdą
chwilę i niespodziankę. Potrafił podać
swą mocną dłoń, a przy tym także ramię. Gdybyś, istotą była ranną. Podniesie z
ziemi, i przytuli. Bez prośby twej, oczyści ranę. A, ty wtem
dziwisz się. Dlaczego? Odpowiedź prostą
przecież jest, tylko ty nigdy się z nią, nie spotkałeś. Są w świecie rzeczy niepojęte, których nikt,
nigdy nie zrozumie. Pajęcze sieci, zwane
obłędem. Lub też mądrością nazywane, każda obecność na świecie tym, ma w sobie
zapisane. Lecz myślisz, że to nie ty. Ty jesteś, łagodnością. Nic bardziej
mylnego, w myśleniu twym. Bowiem rzeczywistość jest, realnością. Chciałbyś być sobą, prawdziwy ty, lecz ten
drugi jest kimś innym, a rzeczywistość okazuje sprzecznością. Nie pojmie ich, na pewno ten, kto uczuć nie rozumie. Zaplątał się w nich, każdy z nas i każdy może
być ofiarą. Pilnuj się więc, byś nie był
tym, co zwane jest niewiarą. Skomplikowana życia nić, oplata nas na, co
dzień. Ty chwytasz ją, niczym Ariadna, szukająca
Tezeusza. Aby wracając razem z nim, nie zgubić drogi, do wolnego już uczucia. Naszą przyszłością mogą być, zawiłe ścieżki
labiryntu. Może być, także prosta droga.
Możesz zagubić się, w każdej z nich, to
ludzka jest niedola. Jeśli jednak, na dłoni masz, pulsujące serce.
To wtedy, na pewno, na pewno wiesz, że liczy się miłość i nic ponad to więcej. Chyba, że tylko dusza.
środa, 28 października 2015
Blaski i cienie dni.
Wczoraj. Młodość,
szaleństwo, fantazyjne wizje przyszłości nie przyjmujące, i wręcz nie
dopuszczające do świadomości możliwości ich niezrealizowania. Pęd ku przeznaczeniu z szeroko rozłożonymi
ramionami. Dający poczucie lotu w niezmierzonych przestworzach możliwości. Miłość zaklęta w każdym kielichu kwiatów. Czekająca tylko na uwolnienie i utulenie w delikatnych dłoniach. Radość z każdego poranka, który bez
najmniejszego skrępowania obsypywał nas pocałunkami. Szepcząc na ucho obiecywał
spełnienia każdego życzenia. Piersi
pełne wolności, bez chociażby jednego najmniejszego ciążącego na nich kamyczka utrudniającego
oddech, Po przez ciężar zmartwienia lub niepowodzenia. Bose stopy ledwie muskające kobierce stworzone
z polnych kwiatów, na rozległych łąkach i polanach wolności. Skrzydła rajskich ptaków, trzepoczące w
sercach na poczucie choć najmniejszych, ale pierwszych zauroczeń i
wzruszeń. Usta niecierpliwie oczekujące słodkiego
smaku rozkoszy. Łagodzącego głód pożądania.
Oczy pełne blasku tańczących w nich iskier przekory, śmiałości i
zdumienia w obliczu poznania, każdego nowego nieznanego.
Dzisiaj. Dojrzałość,
rozsądek, fantazyjne wizje przyszłości dotknięte ostrożnością, ich świadomość
dopuszczająca zwątpienie. Niegdysiejszy
pęd zwolnił swe tępo. Ramiona jakby zmęczone, lecz nadal próbujące utrzymać równowagę
w poczuciu stabilności lotu i przez to nie przekreślające możliwości szybowania
w przestworzach. Miłość już dojrzała, z
kwiatów przemieniona w owoce. Nadal trzymana w dłoniach, tylko że już bardziej
szorstkich. Radość poranka, teraz jakby
zawstydzona swą poprzednią spontanicznością a jej szepty obiecujące spełnienia
wszystkich życzeń i obietnic, coraz cichsze jak gdyby nie była pewną ich
spełnienia. Pocałunki namiętności przerodzone w pocałunki przyjaźni. Piersi tracące swą jędrność, nie mogące już się
równomiernie unosić po przez doświadczenia, które położyły na nich niewidzialny
kamień. Kiedyś bose stopy, teraz obute,
lecz kierowane rozsądkiem wybierają wydeptane ścieżki, omijając kwieciste
kobierce, mając świadomość myśli o ich zniszczeniu. Serce zostało osamotnione po przez utratę
rajskich ptaków, które niezauważalnie je opuściły czując że mogą zostać
zamknięte w niewidzialnych klatkach, nie dających dostępu do uczuć. Usta zamiast słodkiego smaku rozkoszy,
zaczęły zbyt często odczuwać smak goryczy. Choć ich głód tylko nieznacznie
osłabł nie jest już, każdą niezapomnianą chwilą pocałunku. Oczy chyba zbyt dużo już widziały, bowiem
przygasły w nich światełka niesfornych dotąd ogni, jak gdyby ktoś lub coś
chciało je za wszelką cenę ugasić.
W przeddzień jutra. Tym czasem na niebie, nie pojawił się żaden
znak. Nie zebrały się ciężkie deszczowe chmury, poprzecinane jaskrawymi
błyskawicami. Wiatr nie chciał zniszczyć wszystkiego, co tylko by stanęło na
jego drodze, i co zwykł robić w chwilach swego największego gniewu. Żadna
ulewa, nie chciała spuścić kurtyny ciemności stworzonej z niedających się w
żaden sposób ogarnąć powodzi, łez płaczu nieba. Świat zdaje się być niezmiennym w swym codziennym rytmie,
kolejny mijający dzień nie różni się niczym od poprzedniego.
Jutro. Kolejny początek,
nieznane, nieodgadnione, zagadka przyszłości. Nadzieja. A, może tylko kolejne
złudzenia?
środa, 21 października 2015
Przebudzenie.
Wracasz. Zaczynasz wszystko, od początku. Dokonujesz nowych odkryć. Nową prawdę, o sobie. Historia, jak to ma w zwyczaju, zatacza koło. Teraz, musisz powtórnie, odkryć to czego nie odkryłeś wcześniej, lub to co przeoczyłeś. Może źle odsłuchałeś słowa wiatru, szepczącego do ucha? Mogło, tak przecież być. Skoro wiatr, to nie zawsze zefirek, lub jego tchnienie. To, może być również zawierucha. Wtedy jego słów nie dosłyszysz, on będzie przekonany o tym że przekazał tobie prawdę. A, ty sam nie słyszałeś jego słów, przynajmniej nie dokładnie. Tak, jak gdybyś żył w hałasie, a jednocześnie w nieustannej ciszy. Czujesz oddech, czujesz dotyk, lecz nie widzisz postaci. Doświadczasz innej formy percepcji, odbierania rzeczywistości, zmysłów. Czujesz niepokój. To dlatego, że spotykasz się z czymś, dla ciebie niewyjaśnionym. Odkrywasz nowe smaki, dotyk, widzenie, w zupełnie innej przestrzeni. Teraz ponownie, wszystko zależy od ciebie. Strach jest naturalną rzeczą, ale również wyzwaniem. To, rodzaj wyzwolenia, od przeszłości. To, nowe narodzenie. To, przebudzenie. To, wreszcie samouświadomienie a, co za tym idzie, transformacja. Czas, który został tobie dany, jest czasem próby. Tym razem, nie będziesz gonił za przeznaczeniem. Nie będziesz odgadywał, nie będziesz przewidywał jego kolei. Być może, staniesz się częścią niezrozumiałą rzeczywistości, jednak tym samym osiągniesz, nieznane tobie dotąd możliwości. Czyżby świat, znów stawał się dla ciebie otwartą księgą? Jeśli tak, zapisz jej strony swoim bytem, którego nie będziesz żałował.
sobota, 17 października 2015
Dzień, jak co dzień.
Obudziłeś się pewnego dnia, a słońca nie było. Obudziłeś się pewnego dnia i odkryłeś, że zniknęła również miłość. Obudziłeś się pewnego dnia, a dzień zaczął z ciebie drwić. Pomyślałeś, że to nadal koszmarny sen. Lecz on nie zniknął, on na jawie zaczął swym, realnym istnieniem żyć. Co się stało, przecież wczorajszy dzień, był jak zawsze dla nas? Więc pytasz, po raz kolejny siebie. Co się stało? Przecież jeszcze wczoraj było słońce, a wieczór pokazywał gwiazdy na niebie i dla nas dwojga tak wiele, to oznaczało. Nagle budzisz się, szukasz ciepła, pieszczoty, miłości a znajdujesz chłód, który pozbawił ciebie ich radości. Pozostała, tylko pusta poduszka i na niej odcisk twej głowy. Ciągle jeszcze czuje na swym ciele, dotyk twych dłoni. Kto ciebie zabrał, gdzie mam ciebie szukać. Co się stało z dniem wczorajszym, że pozostała po nim pustka. Pustka szarości. Gdzie, nagle zniknęłaś. Kto odebrał mi szczęście, które dajesz jemu teraz? Jakie to teraz, zwyczajne.
Obudziłeś się pewnego dnia, a słońca nie było. Obudziłeś się pewnego dnia i odkryłeś, że zniknęła również miłość. Obudziłeś się pewnego dnia, a dzień zaczął z ciebie drwić. Pomyślałeś, że to nadal koszmarny sen. Lecz on nie zniknął, on na jawie zaczął swym, realnym istnieniem żyć. Co się stało, przecież wczorajszy dzień, był jak zawsze dla nas? Więc pytasz, po raz kolejny siebie. Co się stało? Przecież jeszcze wczoraj było słońce, a wieczór pokazywał gwiazdy na niebie i dla nas dwojga tak wiele, to oznaczało. Nagle budzisz się, szukasz ciepła, pieszczoty, miłości a znajdujesz chłód, który pozbawił ciebie ich radości. Pozostała, tylko pusta poduszka i na niej odcisk twej głowy. Ciągle jeszcze czuje na swym ciele, dotyk twych dłoni. Kto ciebie zabrał, gdzie mam ciebie szukać. Co się stało z dniem wczorajszym, że pozostała po nim pustka. Pustka szarości. Gdzie, nagle zniknęłaś. Kto odebrał mi szczęście, które dajesz jemu teraz? Jakie to teraz, zwyczajne.
Ślepa wiara i zaufanie, to już relikty przeszłości. Tracąc
je raz, nie powrócimy do pełni ich treści, przesłania i wartości. Teraz są słowami, lecz tylko dla tworzenia pozorów.
Dlaczego je tracimy, coraz bardziej? Czy jesteśmy mniej naiwni? Czy mniej
wrażliwi.? Być może, dlatego że coraz
częściej kierujemy się podejrzliwością, zamienioną właśnie z wiary i zaufania,
na coś co staje się sobie obcością. Jesteśmy
mniej czuli, serca nie stają się przechowalnią uczuć? Być może, nie ma już dla nich tam miejsca a,
jeśli nawet boimy się przyznać. Co, nas
zniewala w ich okazywaniu. Rozczarowania krępujące nasze, kolejne odkrycia
siebie przed innymi. Giną więc uczucia, a my wraz z nimi.
Kładziesz się sam spać, lecz z oczekiwaniami. Na co, sam nie
wiesz. Było słońce, były gwiazdy. Wszystko było, to czego już nie ma między
nami.
wtorek, 13 października 2015
Postacie.
Istniejesz, więc jesteś zrodzony. Lecz czy miałeś wybór? Nie. To, los, przeznaczenie, wszystkich
stworzonych. Mógłbyś się znaleźć w
ciele, owada, ptaka, lub zwierzęcia. Jednak jesteś człowiekiem i sądzisz, że
masz wiele szczęścia. Lecz, czy ich
żywot rożni się od naszego, na prawdę tak wiele? Chciałbyś żyć wiecznie, bowiem masz
złudzenia, że twoje wieczne życie spełniło by, twe wszystkie ukryte nadzieje,
marzenia.
Szedł człowiek, obuty tylko w sandały i niczego nie chciał,
nie narzekał, tylko szukał człowieczeństwa u innego człowieka. Szedł człowiek
dalej poszukując, prawdziwej uczciwości i wiary. Szedł człowiek zarośnięty i brudny, nie
dlatego że był nieszczęśliwy lub nie miał domu. Tylko zapewne dlatego, że jego czas na
ziemskim padole, był czasem próby. Domem
jego był świat niezmierzony, czasami brudne posłanie, gdzieś w kącie, czasami
śnieżnobiała pościel, zamiast snopka słomy.
Po niebie szybuje ptak, niewidoczny dla ludzkiej źrenicy oka,
sam nie wie czego wypatruje, lecz na coś czeka. Może, jesteś nim tym sam, bujający w obłokach.
W listkach zielonej trawy, ukrywa się
pasikonik, też niezwykle wszystkiego ciekawy. Poznał już kolor ziemi, kwiatów i
przeróżne barwy. Teraz ciekawie spogląda, czy spotka człowieka, jakim on jest,
sam nie wie, na co czeka. Może, to ty w swej drobnej postaci zmieniony, wypatrujesz
siebie samego, chcąc ujrzeć siebie z zupełnie innej strony. W tajemniczych ostępach, boru, puszczy czy lasu,
czai się zwierz, władca kniei. Mistrz unikania pokazywania swego obrazu. To,
jego cień twojemu wzrokowi ucieka, ty go nie zobaczysz, ale on ciebie tak, gdy
chce ujrzeć oblicze człowieka. Może sam nim jesteś, kryjąc się, chowając, nie
chcesz pokazać prawdziwej twarzy, swego obrazu, bowiem jako człowiek stałeś się
również mistrzem kamuflażu.
Teraz popatrz, na swe wewnętrzne oblicze. Poznajesz w sobie,
tego wędrującego człowieka? Może w innym obrazie, innej postaci, na innej
drodze. Lecz, czy sam nie szukasz w swym świecie, innego człowieka? Może jest
tuż za kolejnym zakrętem, a być może tuż za rogiem. Możesz, też dopiero go
znaleźć, na końcu swej drogi. Wędruj,
jednak człowieku i nie bój się drogi, w jakiejkolwiek postaci byś był zrodzony.
czwartek, 8 października 2015
Bieg strumienia.
Mijają kolejne dni, dni które
oddzielają ciebie od przeszłości. Nie
wiesz co zrobić z następnymi, w których brakuje już dawnego szczęścia, dawnej
miłości. Pozostały po nich okruchy, z
których nie skleisz kromki chleba, która mogłaby zaspokoić twe łaknienie głodu.
Strawy dla duszy tego, czego tak bardzo tobie jest potrzeba. Teraz młyńskie kamienie, zamiast mielić ziarna
radości, z których później powstawał chleb, waszej wspólnej przyszłości. Mielą nasiona
goryczy, smutku. Trą o siebie, z niespotykaną siłą. Tak jakby na złość tobie,
przypominając swym zgrzytem, że kiedyś ty byłeś tylko dla niej, a ona dla
ciebie jedyną. Nie będzie już na twym
stole, pachnącego bochna chleba. Pozostała jedynie czerstwa kromka, wspomnienie
jego zapachu, smaku i ciepła uczuć, otwierających kiedyś wam dwojgu, wrota
wprost do nieba. Spoglądasz na młyńskie koło, nieustaną jego pracę. Wiesz, że możesz je zatrzymać, lecz wstecz cofnąć
go się nie da. Choć nieraz chciałbyś to
zrobić, nie potrafisz zatrzymać biegu, życia strumienia. By powrócił do swych
źródeł i zaczął jeszcze raz swą wędrówkę od czasów stworzenia, od małej
kropelki, do żywiołu, który wszystko zmienia. Dlaczego zatrzymywać strumień, jego bieg i
kierunek? Może lepiej zmienić siebie
samego, może właśnie to, należy zrozumieć? Samemu stać się strumieniem, jego prądem i siłą.
Kierować swą drogą, tą którą chcesz popłynąć. Pokonać przeszkody, chcące ciebie
powstrzymać. Pokonać zapory zbudowane ludzka ręką i te przez naturę, których
spotkasz za pewne, nie jedną. Często napotkasz na zawiść, często powalone
drzewa, lecz już jesteś strumieniem i bać się ich tobie nie trzeba. Dopłyniesz teraz ty sam, do młyńskiego koła.
Zobaczysz tam stojącego mężczyznę, który być może o pomoc wołał. Teraz, staniecie
się przyszłością. Ty, na nowo uruchomisz tryby, zastygłe w bezruchu łopaty koła,
a on przyjmie to z radością, bo o taką właśnie pomoc wołał. Może ponownie, na twym stole pojawi się
świeży, pachnący i ciepły bochen chleba. Ten, który kiedyś otwierał wrota do
nieba.
niedziela, 4 października 2015
Coś o co pytasz.
Bywają dni, kiedy nie wiesz nic. Dni pokryte szarością mgły, z pytaniami bez
odpowiedzi. W takie dni, szukasz samego siebie, tego prawdziwego. Porównujesz przeszłość, z teraźniejszością. Myślisz też o przyszłości, co będzie z tą
przyszłością? Oglądasz w pamięci karty
dni, które przeminęły. Oglądasz karty trzymające w tej chwili w dłoni, i myślisz,
co po ich rozdaniu się odmieni. Kolory,
figury, złożone karciane kombinacje, zależnie od ich ułożenia, ten który wygra,
ma szczęście lub rację. Chciałbyś być,
kartą wygraną, lecz któż by nie chciał?
Niestety jesteś jednym z wielu z nich,
złożonym z zagadek losu, ich przetasowania. Możesz być szaleńcem opętanym wygraną, lecz
równie dobrze, kimś kto zrozumie swoją przegraną. Niby jako ludzie jesteśmy tacy sami, lecz różnimy
się umysłami. Nikt się z tym nie rodzi,
jako jedna z dróg dwojga. Wybory i decyzje, tak oto tworzy się twoja
historia. Poznajesz, a wraz z poznaniem
odkrywasz tajemnice. Gubisz się w sobie,
by za chwilę się odnaleźć. Przychodzi
wreszcie czas, gdy stajesz się artystą, tworzysz swoje dzieło. Zdążyłeś uchwycić barwy i póki masz je jeszcze
w pamięci, zaczynasz stworzyć obraz w
tej chwili, właśnie teraz. Malujesz
pamięcią, obecną chwilą i niewiadomą. Czas
ma swoje prawa, którymi się rządzi, dodajesz nowe szczegóły, tak szybko zmienia
się rzeczywistość. Nie możesz za nią nadążyć. Tworzysz więc abstrakcje danej chwili, kolaż
złożony z urywków momentów swych bytów, obraz niejasny, zawiły ale za to twój
własny, oryginalny, prawdziwy, nie fałszywy. Zaskakuje cie prawda, zarówno jak i kłamstwo. Pytasz co lepsze teraz, otrzymujesz odpowiedź
twej istoty, jak zawsze nie jasną. Dusza
podpowiada, wybierz drogę prawdy. Lecz rozum podpowiada, nie obnażaj swej
duszy, wybór jest nie łatwy. Coś, jednak
postanowić musisz. Musisz, to słowo przeklęte,
bo nie daje wyboru. Każe, nakazuje i z tym powinieneś się pogodzić. Lecz od czego twa
rogata dusza, która nie chce się z tym zgodzić.
To ona jest nadzwyczajna, choć ma rogi.
Piękno jest dla każdego inne, każde ma swoje. A czy ty je poznałeś? Czy dobrą drogę
wybrałeś?
piątek, 2 października 2015
Co przyniesie czas?
Nikt nigdy, nie widział niewidzialnego człowieka. Dlaczego?
Przecież spotykamy ich, prawie na każdym kroku, są wśród nas. Mogę być nim ja, możesz być nim ty. Nie, to
nie duchy. Nie, to nie zjawy. To realni
ludzie, tyle że niedostrzegalni, poprzez tych którzy uważają się za
wyjątkowych, jedynych. Szukamy prawdy w
tym, w czym istniejemy. Szukamy prawdy na dręczące nas, codzienne pytania. Zastanawiasz
się, w czym jesteś gorszy od drugiego?
Przy tym, nie zadajesz sobie pytania, ile sam masz zalet? Spotyka się dwoje ludzi, zupełnie nic o
sobie nie wiedzących. Stają na swej drodze, nieświadomi tego, że tyle mają ze
sobą wspólnego i że, tyle może ich łączyć.
Spojrzenie w oczy, uśmiech, dotyk dłoni i nagłe niespodziewane uczucie
czegoś, czego nawet wiatr nie dogoni. Wiatr je zapęta, wiatr je rozdmucha,
wiatr je rozwiąże, zwiąże, a być może stworzy coś co jest nam znane, jako
zawierucha. Spotyka się dwoje
niewidzialnych ludzi. Każde z nich chce być kochane, brakuje im miłości, tego
co na co dzień, każdemu powinno być dane. Spotykają na swej drodze miłostki,
zauroczenia, tylko nie to, od czego cały ich świat się zmienia. Świat fascynacji, świat wspólnych poranków
otwierających oczy, świat wspólnych wieczorów je zamykających, świat dni spędzonych
razem w upojnej miłości rozkoszy. Banalne, lecz czy niedościgłe, czy też nie do
spełnienia, czy nie może nam być pisane, w końcu świat się zmienia. Wcześniej,
czy później spotykasz, lub spotkasz swoja drugą połowę. Jeśli chciałeś
odpowiedzi, o to masz odpowiedź. Wtedy też zrozumiesz, że nie jesteście
niewidzialni, być może ulotni, być może, banalni, ale jedno jest pewne,
poczujcie to wszyscy, jesteśmy nadzwyczajni. Ci wyjątkowi, za których się
uważali, nagle przy was zbledną i poczują że to właśnie oni są przegrani.
Czekaj na swą chwilę, lecz jej nie przegap, bo już teraz wiesz na pewno, że
świat się zmienia.
czwartek, 24 września 2015
Dla Clary.
Poznałaś życie, jego dobre i złe strony. Poznałaś życie,
jego czerń i kolory. Poznałaś życie, wraz z jego radością i udręką. Poznałaś
życie, które mogło ciebie zmienić, a mimo to, pozostałaś piękną. Piękną jako jeden
z ostatnich strumieni , którego bieg i czystość żadna skaza nie zmieni.
Przepływasz między ostrymi skałami. Lecz będąc strumieniem, żadna z nich ciebie
już nie zrani. To tylko ty, możesz kształtować ich formę i wygląd, swą siłą poprzez
lata doświadczeń nabytą. Teraz sama jesteś, mocą, potęgą i przeznaczeniem,
które bez twej wiedzy nikt, nie może zmienić. Każdy kto jest wrażliwy na piękno,
musi ciebie docenić, bo po prostu piękna, nie da się ukryć lub też na coś
innego zamienić.
Mimo , że nieudolny to rewanż za twój wiersz.
niedziela, 20 września 2015
Koniec lub początek.
Przyszła chwila prawdy. Chwila,
kojarząca się wszystkim z momentem, ale jak jest miedzy nimi różnica? Moment
jest oka mgnieniem, a chwila jest wyczekiwana. Tylko czego bardziej
oczekujemy? Oczekujemy, by jedna i druga
była dla nas pomyślna, by dawała nam zadowolenie, szczęście, a przede wszystkim
miłość, której tak bardzo potrzebujemy.
Świat nie jest jednak, zbudowany z samego, szczęścia, dobroci i
miłości. Świat jest skomplikowaną
materią świadomości. Dobro potrafi zamienić w zło, a zło w dobro i nikt nie
jest w stanie przewidzieć, kiedy ta przemiana nastąpi. Jesteś człowiekiem i tylko człowiekiem, nie
zapominaj o tym! Czas wszystko zmienia i
choć dobrze o tym wiesz, karmisz się potęgą przyszłości. Miraże twej wyobraźni, potęgują w tobie,
wyolbrzymieniem siły twej mocy, a nie jednokrotnie złudzenia potęgi, tak mylne.
Czym się później stają? Rozczarowaniem. To, chyba odpowiednie słowo. Mimo
to, masz w sobie coś, co nie pozwala, tobie, nam wszystkim, z nich
zrezygnować. Chwytasz, każdą cząstkę
ulotności. Te jednak, też mają swoje odcienie. Może, równie złudne? Nie wiesz, co zrobić, jak postąpić? Każde wyjście wydaje się złe, a przecież
musisz podjąć decyzję. Dni stają się
męką, a noce przeistaczają się w koszmary.
Stajesz na progu i nie wiesz, czy masz go przekroczyć , czy nie, zamykasz
oczy. Masz wybór. Potrafisz również dostrzec, całkiem inną wizję
przyszłości. Stajesz się motylem, który
potrafi wznieść się z nad przepaści, i polecieć tam, gdzie kwieciste, zielone
łąki obiecują ukojenie. Jednak, jego
skrzydła są tak delikatne, że ledwie unoszą, twoje cierpienie. W tym momencie, swą siłę pokazuje wola. To ona
potrafi jemu dać wiatr, by nie zrezygnować z tego lotu, chociażby miał być jego
pierwszym i ostatnim. To ona potrafi
przekształcić zwykły, niepozorny , dla niektórych wręcz odrażający kokon, w
postać zachwycającą swym pięknem. Mimo ryzyka niepowodzenia próbujesz, i jeśli
się tobie to uda, odczuwasz szczęście spełnienia. Dotykasz płatków kwiatów,
czujesz ich woń przeszywającą najdrobniejsze nuty grające w twej duszy. Nie
zastanawiasz się, co będzie potem, najważniejsza jest, chwila szczęśliwa. Niestety i ta ma swój kres. Motyl w tobie
powoli umiera, tak jak to co dawało silę jego skrzydełkom. Zostajesz na świecie
sam. Piękno straciło swój czar. Przyszedł dzień ostateczny, jednak, czy to
twój dzień. Rozpaczasz? Tak. To
w końcu ludzkie, a ty jesteś człowiekiem. Więc czemu się dziwisz? Zadajesz sobie pytanie, dlaczego odeszła? Możliwe, że będąc człowiekiem, wszystko ma
zupełnie odwrotną formę. Z pięknego
motyla, przeistaczasz się w jego pierwotną postać, która już nie wabi pięknem,
kolorami i delikatnością. W co, tym
razem się zamienisz? Może? W ???
Subskrybuj:
Posty (Atom)